Ktoś powiedział, że największą katechezą jest ponad 30 lat milczenia i ukrytego życia Jezusa w Nazarecie. Zwykłe, rodzinne życie Jezusa z Maryją i Józefem, w trudach, w zmaganiu się z codziennymi problemami, koniecznością zdobycia środków utrzymania i zaspokojenia podstawowych potrzeb jest z pewnością bliskie każdemu. Czas pracy fizycznej i krzątania się w domu, czas rozmów, wspólnych posiłków, modlitw, pielęgnowania pobożności i tradycji ją wyrażających. Czas dzielenia radości i trosk. A jednocześnie niezwykła obecność tajemnicy objawiającego się Słowa, które Maryja i Józef mogli kontemplować z tak bliska, którego obecnością mogli na co dzień nasiąkać. Wyobrażam sobie, że było to życie surowe, wymagające, proste, jednocześnie ciche, pokorne, pełne zawierzenia, wdzięczności i wsłuchiwania się w Boga.
Nazaret, wybrany przez Boga jako najlepsze miejsce dla Jego Syna, fascynował wielu, choćby św. Karola de Foucauld, który owładnięty był ideą życia ubogiego, ukrytego, nic nieznaczącego. Może być także zaproszeniem dla nas, którzy -choć mamy wszystko- nosimy w sobie podobną tęsknotę:
Marzę o czymś bardzo prostym… Prowadzić życie Nazaretu w pracy i kontemplacji Jezusa. Mała rodzina, mała domowa wspólnota, jak najprostsza, jak najmniejsza.
Żadnego szczególnego ubioru - jak Jezus w Nazarecie; nie mniej niż osiem godzin pracy dziennie (o ile możności ręcznej) - jak Jezus w Nazarecie; ani rozległych posiadłości, ani okazałych siedzib, ani wielkich wydatków, ani nawet hojnych jałmużn, ale skrajne ubóstwo we wszystkim - jak Jezus w Nazarecie. Jednym słowem we wszystkim twym wzorem - Jezus w Nazarecie.
Mój Panie Jezu, jakże szybko stanie się ubogim ten, kto kochając Cię z całego serca nie będzie mógł znieść, że jest bogatszy od swego Umiłowanego! Mój Panie Jezu, jakże szybko stanie się ubogim ten, kto pamiętając o tym, że cokolwiek się uczyni jednemu z tych małych, czyni się Tobie, a wszystko, czego jemu się nie czyni, tego nie czyni się i Tobie, ulży według swych możliwości wszelkiej biedzie.
Nie mogę pojąć miłości bez potrzeby, bez naglącej potrzeby zgodności, upodobnienia się, a nade wszystko bez dzielenia wszelkich trudów, wszelkich przeciwności, wszelkiego ciężaru życia ... Być bogatym, żyć wygodnie, żyć sobie spokojnie ze swych dóbr, kiedy Ty byłeś ubogi, żyłeś w niedostatku, utrzymując się mozolnie z ciężkiej pracy – jeśli chodzi o mnie, ja nie mogę, mój Boże. Nie mogę kochać w ten sposób. Nie przystoi, by sługa był większy od swego Pana.
Po drugie modlitwa. Tutaj odpowiednim obrazem są odwiedziny Jezusa u Marty i Marii:
W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba
Mimo deklaracji, że Bóg jest na pierwszym miejscu, czas dla Niego, czas modlitwy, jest okrojony i zepchnięty na margines dnia. W naszym zabieganym życiu musimy zadbać o równowagę pomiędzy posługą Marty a skupieniem Marii. Jesteśmy zbyt zajęci, żeby się nie modlić!
Jeśli czujemy, że nie dajemy już rady, jesteśmy wyjałowieni, brak nam sił do stawienia czoła przeciwnościom, wtedy usiądźmy u nóg Pana. Zarówno twoje, jak i moje serce domaga się antidotum na presję i szalone tempo życia. Wykonanie wszystkich obowiązków czy to w kuchni, czy w biurze nie jest żadnym rozwiązaniem. Jest nim pozostawienie tego wszystkiego od czasu do czasu, żeby usiąść i spokojnie porozmawiać z Jezusem.
Potrzeba nam często nie egzotycznych wczasów, ucieczki od rzeczywistości w świat komputera, tabletu, ogłupiającego filmu lub odreagowania na zakupach, lecz zamknięcia się w pokoju, a może wyjścia z domu do kościoła, na kwadrans, pół godziny, żeby jak Maria usiąść u stóp Pana i przysłuchiwać się Jego mowie.
Jest coś szczególnego w dobrej pracy fizycznej...
OdpowiedzUsuńUczy pokory i uwalnia umysł.
Roman
Bardzo dobrze, że ten blog powstał.
OdpowiedzUsuńA ja marzę, żeby notki pojawiały się troszkę rzadziej. :(
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak piszę, ale nie nadążam z czytaniem. Chciałabym przeczytać każdą notkę i zastanowić się troszkę nad jej treścią, a tu jeszcze nie zdążyłam przeczytać poprzedniej, a już jest nowa. Wszystko można przelecieć w półgodziny, ale jak dla mnie za dużo tu ważnych treści, żeby je czytać po łebkach.
PS. Blog, sam w sobie, bardzo mi się podoba i bardzo się cieszę, że powstał.
To się na pewno da zrobić :) Na pewno wpisów nie usunę i można będzie do nich wrócić. Obiecuję jednak trochę rzadsze wpisy. To tylko efekt pragnienia podzielenia się tym, co od dawna telepało się w głowie i radości, że jest miejsce, gdzie to można nareszcie zrobić. Pozdrawiam!
UsuńWitam, u mnie z pisaniem jest tak samo, co mam na sercu, co widze, obserwuje i komentuje przenosze szybko na papier, ktory zawsze mam pod reka. Gdy czekam z napisaniem "na pozniej" juz nie jest to tak samo. To tak, jak bezposrednia rozmowa z czlowiekiem a nie ukladanie w glowie co ja jej powiem za tydzien. Otoczenie, sytuacje, inspiruja mnie do natychmiastowego dzialania, pisania/komentowania/analizowania. Ale to jestem ja. Teraz z cierpliwoscia czakac bede na wtorki i piatki a w miedzy czasie inne blogi.
UsuńZycze Ci powodzenia Konrad i wiele Bozych blogoslawienstw. Jolanta.
Dziękuję. Jutro wtorek :) Widzę jednak dobre strony takiego kalendarza wpisów - to możliwość rozłożenia pracy w czasie i pewien namysł nad tym, co chce się przekazać Czytelnikom. Wpisy mają możliwość dojrzeć, a i Czytelnicy przemyśleć temat. Serdecznie pozdrawiam!
UsuńPonieważ "tydzień miodowy" nowego blogu mamy za sobą, kolejne wpisy będą ukazywały się cyklicznie raz w tygodniu, myślę że w kolejne wtorki. Natomiast w kolejne piątki zamierzam zamieszczać wpisy na Drodze do prostego życia Zatem do wtorku!
OdpowiedzUsuńA ja się już przyzwyczaiłam do rozpoczynania dnia od nowego wpisu i teraz będzie mi ich brakowało. Pozostaje ćwiczyć cnotę cierpliwości i czekać na wtorki :-)
UsuńPozdrawiam.
Aga
To wynik wewnętrznych pertraktacji pomiędzy Martą i Marią :)
UsuńDziękuję za ten blog- z punktu widzenia osoby konsekrowanej potrzebny i dla nas...linkuję u siebie i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Siostrę pozdrawiam i dziękuję za kredyt zaufania :)
Usuń