Zrób sobie pustynię we własnym domu. Nie odrywaj pojęcia "pustynia" od miejsc nawiedzanych przez ludzi, spróbuj żyć treścią określenia: Pustynia w sercu miasta.
Uczynić z kolejowego wagonu miejsce medytacji modlitewnej i z gwarnych ulic mojego miasta zaciszne korytarze mojego idealnego klasztoru. Przez wszystko przemawia do ciebie Bóg. Rzeczywistość bowiem jest pomostem, przez który Bóg przychodzi do mnie.
To fragmenty książki Carlo Caretto "Pustynia w mieście".
Nie szukajmy miejsc idealnych na modlitwę. To mieszkanie, ten widok z okna, to miasto są konkretnym miejscem, w którym postawił mnie Bóg. Scenerią, w której toczy się walka o twoją i moją świętość. Mój dom, moja praca, sklep, w którym robię zakupy, droga, którą codziennie pokonuję, poczta są korytarzami mojego niewidzialnego klasztoru.
Moją regułą jest żyć, pracować i modlić się w takich, a nie innych okolicznościach życia. Ta zwyczajna codzienność, w którą wplatam cichą modlitwę, a nie ucieczka w najpiękniejsze nawet "projekty", jest najlepszym dłutem, którym Bóg rzeźbi we mnie swoje oblicze.
Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca. (Oz 2,16). Pośród pędzącej codzienności możemy zatrzymać się w swoim wnętrzu. Odnaleźć w sobie drogę do miejsca, o którym mówił Jezus: Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. To właśnie tu przynęcił i wyprowadził cię dzisiaj Bóg: nawet gwarna rzeczywistość miasta może przemienić się w miejsce, w którym możemy powtarzać słowa Johna Henry'ego Newmana: "Oto stoję przed Tym, w którego Wcielonej Obecności jestem, zanim tu stanąłem."
Jakie prezenty na I Komunię?
Poniższy tekst powstał na Drodze do prostego życia. Na progu majowych uroczystości komunijnych temat wart ponownego przemyślenia. Zapraszam do lektury:
Tytuł postu wybrałem przewrotnie. Jak na minimalistę
przystało, moim zdaniem odpowiedź na pytanie, jaki prezent wybrać, brzmi:
żaden. Uroczystość I Komunii świętej wiele mówi o naszym podejściu do rzeczy
materialnych i duchowych, i generalnie obrazuje zagubienie na obu polach.
Wydarzenie na wskroś duchowe komercyjny przemysł wykorzystał, za przyzwoleniem
większości rodziców, do urządzenia jarmarku. Z jednej strony doprowadziliśmy do
tego, że dzieci w wieku 7-8 lat posiadają już prawie wszystko, co dziecko potrafi
sobie wymarzyć. Dlatego zegarek lub rower odszedł dawno do lamusa. Z drugiej
strony w dzieciach przez rok komunijnych przygotowań stopniowo rozbudzane
są oczekiwania na prezenty, a napięcie (co dostanę?) sięga zenitu na wiele
tygodni przed uroczystością. Rodzice zresztą są często bezsilni, bo
temat sam nakręca się po szkolnych korytarzach.
Wpisując w wyszukiwarce hasło "prezent na Komunię"
otrzymałem "jedynie" 631 tys. wyników. Prasa internetowa donosi, że
wśród komunijnych prezentów dominują konsole, komputery, aparaty cyfrowe,
odtwarzacze mp ileś tam, telewizory. Podobno tegorocznym hitem są iPhony i
quady. Dziewczynki zaś marzą o pięknej biżuterii i damskim (?) laptopie. Z
analiz wynika, że komunijny prezent kosztuje średnio ponad 900 złotych, choć
potrafi także kilka tysięcy. Zatem I Komunia w rodzinie to znaczna
finansowa rozterka, zwłaszcza dla rodziców chrzestnych i dziadków. Trzeba
zacząć oszczędzać na rok przed uroczystością, ewentualnie zaciągnąć kredyt.
W przypadku naszych dzieci (dwie córki miały już tę uroczystość), jak zwykle
postaraliśmy się zrobić wszystko inaczej, czyli normalnie. Główny wysiłek
włożyliśmy przede wszystkim w pracę nad... rodziną. Jak przekonać dziadków,
chrzestnych i pozostałych bliskich, by nie kupowali (!) komunijnych prezentów?
Udało nam się znaleźć rozsądny kompromis. Mianowicie każdy wręczył
"upominek" w postaci własnego zdjęcia oprawionego w ramkę. Ten sam
wariant powtórzyliśmy przy drugiej uroczystości. Mamy dzięki temu sporo
rodzinnych fotografii, które wiszą w pokoju dzieci. Było też kilka książek o
tematyce religijnej. Od nas, rodziców, otrzymały niewielkie Pismo święte z
dedykacją.
Z dziećmi poszło o wiele łatwiej. Odpowiednie przygotowanie
i właściwe rozłożenie akcentów dało oczekiwany wynik: I Komunia była naprawdę,
wierzcie mi, przeżyciem głęboko duchowym. Dodam, że w przypadku pierwszej córki
uroczystość odbywała się w gronie koleżanek szkolnych. Szkoła była
niepubliczna, z profilem religijnym, więc temat prezentów trzymany był jako
tako na wodzy. Druga córka, już w ramach edukacji domowej, przystąpiła do
wczesnej I Komunii, a więc bez rówieśników. Było zatem łatwiej.
Nasz przykład pokazuje, że można i warto przełamywać
obowiązujące mody i schematy. Nie wprowadzajmy dzieci tak szybko w świat
materialnych przedmiotów i nie wybierajmy na ten moment uroczystości o tak
niebywałym duchowym charakterze.
***
Wpis powstał już jakiś czas temu. Obecnie już czworo z naszych dzieci miało uroczystość I Komunii, w tym troje dzieci w ramach tzw. wczesnej Komunii (o której możecie poczytać na stronie tutaj). Nadal utrzymujemy się w przyjętej konwencji prezentowej, aczkolwiek z drobną modyfikacją - inaczej brakowałoby ścian na fotografie :) Dzieci nadal nie otrzymują komercyjnych prezentów, akceptujemy natomiast prezenty "duchowe" od najbliższej rodziny (krzyż, ikona, figura Maryi, klasyczne dzieła duchowości, do których, mamy nadzieję, dziecko kiedyś sięgnie). Żeby uniknąć powtórek zwykle uzgadniamy z dziadkami i chrzestnymi, co mogliby kupić. Oczywiste, że nie chodzi przy tym o przedmioty drogie. Każde z naszych dzieci ma specjalne pudełko na pamiątki "duchowe" z Chrztu, I Komunii czy Bierzmowania, do których od czasu do czasu wracają.
Na zakończenie rodzicom dzieci pierwszokomunijnych polecam lekturę artykułu napisanego jakiś czas temu przez moją Żonę pt. "Pierwsza Komunia święta - a co potem?" - o tym, że trudności w życiu duchowym dzieci zaczynają się po Białym Tygodniu. Skan z naszego parafialnego miesięcznika znajdziecie tutaj.
Na zakończenie rodzicom dzieci pierwszokomunijnych polecam lekturę artykułu napisanego jakiś czas temu przez moją Żonę pt. "Pierwsza Komunia święta - a co potem?" - o tym, że trudności w życiu duchowym dzieci zaczynają się po Białym Tygodniu. Skan z naszego parafialnego miesięcznika znajdziecie tutaj.
Zapanować nad rzeczami
Ten tylko prawdziwie zapanował nad rzeczami, w kim ani ich zalety nie rodzą radości, ani ich ciężar nie powoduje smutku. To słowa św. Jana od Krzyża.
Z otaczającymi nas rzeczami możemy mieć dwojakie problemy. Możemy, ze względu na ich zalety, szukać w nich radości i spełnienia, łatając nimi emocjonalne dziury. Zadowolenie z posiadania określonych rzeczy zniewala nas i odciąga uwagę od spraw ducha. Z drugiej strony - przez swoją zawodność, ograniczenia, konieczność dbania o nie - stają się dla nas nierzadko ciężarem. O tej dwojakiej zależności od rzeczy wspomina Jezus w Kazaniu na Górze: "Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje." (Mt 6 19-21)
Rzeczywistość rzeczy, które zewsząd nas otaczają, nie powinna jednakże napawać nas niepokojem czy lękiem, z drugiej strony nie powinna też być drogą na manowce, konsumpcyjnym rajem odgradzającym nas od Boga i innych ludzi. W innym miejscu św. Jan od Krzyża napisał: Jeżeli oczyścisz swą duszę z próżnych przywiązań i pożądań, zrozumiesz w duchu rzeczy; jeżeli odwrócisz pożądania od nich, uradujesz się ich prawdą, poznając to, co w nich jest pewne. Rzeczy zawierają w sobie prawdę, którą możemy się radować. Jest to także sposób na wyjście z zastawionych przez nie pułapek.
Bardzo podobną myśl sformułował Thomas Merton. Napisał on: Życie w świecie człowieka, który docenia wszystko, co w tym życiu jest dobre, i używa tego dobra bez zbytniej troski, niepokoju i bez nieuporządkowanego przywiązania, przyczynia się do pomnażania chwały Bożej. Ażeby poznać i miłować Boga poprzez Jego dary, powinniśmy ich używać "jakbyśmy ich nie używali" (1 Kor 7,31), ale jednak trzeba nam ich używać. Bo używać rzeczy tego świata, jakbyśmy ich nie używali, to oznacza używać ich niesamolubnie, bez obawy i oglądania się poza siebie, z doskonałą wdzięcznością, ofiarnością i miłością Boga. Nie możemy jednak używać rzeczy stworzonych bez obaw i troski, jeżeli nie jesteśmy od nich oderwani. A równocześnie uzyskujemy to oderwanie, używając ich umiarkowanie - ale bez niepokoju. Tylko wtedy, gdy jesteśmy oderwani od rzeczy stworzonych, zaczynamy cenić je według ich rzeczywistej wartości.
Używając rzeczy w sposób umiarkowany, bez lęku i przywiązania do nich, odkrywamy ich rzeczywistą wartość. Poznajemy, że zawarte w nich dobro jest dla nas przede wszystkim darem od Stwórcy, a jednocześnie okazją, by wyrażać Bogu naszą wdzięczność.
Z otaczającymi nas rzeczami możemy mieć dwojakie problemy. Możemy, ze względu na ich zalety, szukać w nich radości i spełnienia, łatając nimi emocjonalne dziury. Zadowolenie z posiadania określonych rzeczy zniewala nas i odciąga uwagę od spraw ducha. Z drugiej strony - przez swoją zawodność, ograniczenia, konieczność dbania o nie - stają się dla nas nierzadko ciężarem. O tej dwojakiej zależności od rzeczy wspomina Jezus w Kazaniu na Górze: "Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje." (Mt 6 19-21)
Rzeczywistość rzeczy, które zewsząd nas otaczają, nie powinna jednakże napawać nas niepokojem czy lękiem, z drugiej strony nie powinna też być drogą na manowce, konsumpcyjnym rajem odgradzającym nas od Boga i innych ludzi. W innym miejscu św. Jan od Krzyża napisał: Jeżeli oczyścisz swą duszę z próżnych przywiązań i pożądań, zrozumiesz w duchu rzeczy; jeżeli odwrócisz pożądania od nich, uradujesz się ich prawdą, poznając to, co w nich jest pewne. Rzeczy zawierają w sobie prawdę, którą możemy się radować. Jest to także sposób na wyjście z zastawionych przez nie pułapek.
Bardzo podobną myśl sformułował Thomas Merton. Napisał on: Życie w świecie człowieka, który docenia wszystko, co w tym życiu jest dobre, i używa tego dobra bez zbytniej troski, niepokoju i bez nieuporządkowanego przywiązania, przyczynia się do pomnażania chwały Bożej. Ażeby poznać i miłować Boga poprzez Jego dary, powinniśmy ich używać "jakbyśmy ich nie używali" (1 Kor 7,31), ale jednak trzeba nam ich używać. Bo używać rzeczy tego świata, jakbyśmy ich nie używali, to oznacza używać ich niesamolubnie, bez obawy i oglądania się poza siebie, z doskonałą wdzięcznością, ofiarnością i miłością Boga. Nie możemy jednak używać rzeczy stworzonych bez obaw i troski, jeżeli nie jesteśmy od nich oderwani. A równocześnie uzyskujemy to oderwanie, używając ich umiarkowanie - ale bez niepokoju. Tylko wtedy, gdy jesteśmy oderwani od rzeczy stworzonych, zaczynamy cenić je według ich rzeczywistej wartości.
Używając rzeczy w sposób umiarkowany, bez lęku i przywiązania do nich, odkrywamy ich rzeczywistą wartość. Poznajemy, że zawarte w nich dobro jest dla nas przede wszystkim darem od Stwórcy, a jednocześnie okazją, by wyrażać Bogu naszą wdzięczność.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
-
Jak zaczniesz robić coś na wariata, przekroczysz granice swojego lęku, znajdziesz i środki, i ludzi. Jeśli zaczniesz planować, koniec z tob...
-
To tegoroczne motto akcji dożywiania dzieci w Afryce Wyślij pączka do Afryki , organizowanej przez misjonarzy kapucynów. Apel o udział w nie...
-
Przeczytałem ostatnio wywiad z ks. Jackiem Stryczkiem , opublikowany na portalu Money.pl tutaj , w którym padła, jak dla mnie, kontrowersyj...
-
Przed nami Wielki Post. Jego istotą jest pójście za wskazaniami Jezusa: drogą modlitwy, postu i jałmużny. Są ze sobą ściśle związane. ...