Drabina szczęścia

Kontynuacja poprzedniego wpisu. Siostra Emmanuelle w dalszej części swojej książki proces wewnętrznej transformacji oddaje plastycznie jako wznoszenie się po "drabinie szczęścia". Jego warunkiem jest pewne ogołocenie nazywane ubóstwem, dopiero bowiem w ubóstwie posiadania człowiek odkrywa bogactwo życia w więzi z innymi.

Początkowo s. Emmaneuelle charakteryzuje powab bogactwa, które w rzeczywistości nas zubaża. Cechuje je pogoń za dobrami materialnymi, niepohamowane poszukiwanie przyjemności i przesadne przywiązanie do ego. Inni tylko na tyle nas interesują, na ile możemy ich wykorzystać do własnych celów. Wskutek tego serce, stworzone do wzajemnej wymiany, do falowania więzi, staje się ociężałe i przytłoczone własnym ciężarem.

Na szczęście zdarza się, że dochodzi do ZWROTU, wydarzenia, w którym pojawia się pragnienie ogołocenia się z pożądań. Często chodzi o spotkanie z jakąś osobą, która potrafiła wznieść się ponad przyciąganie pieniądza i pozorów, dając pierwszeństwo wartościom społecznym, rodzinnym, ogólnoludzkim. Uderza w niej otwarcie na innych, dzielenie radości i zmartwień z tymi, którzy ich otaczają. A gdybym ja to mógł naśladować, zrobić w swym życiu ożywczy zwrot? 

Powoli wchodzimy w sferę przyciągania ubóstwa, które ubogaca. Od kiedy nasze spojrzenie nie koncentruje się wokół naszego pępka, przenosi się ono na innych ludzi. Egoistyczna brutalność, aby ciągle mieć więcej, przemienia się. Ręka już nie zaciska się na tyle, aby zatrzymać dla siebie i zjeść całe ciastko, lecz przeciwnie, otwiera się w geście dzielenia się z innymi. Nie ma już potrzeby gonić za przelotnymi bogactwami. Człowiek ubogi w złoto i w pieniądze, bogaty jest w relacje międzyludzkie. Ogołocony z pokusy zazdrości i pożądania, jest bogaty w szczęście życia.

Czyż w głębi duszy nie mamy niegasnącego pragnienia wzbogacenia się materialnego, intelektualnego lub duchowego? Dla wielu bogactwo finansowe wydaje się rogiem obfitości, automatem do dostarczenia wszelkich rodzajów szczęścia. U niektórych zdarza się, że czasami jakiś przebłysk rozdziera tę powierzchowną wizję. Wówczas spostrzegają, że obfitość przyjemności czyni ociężałym ich serce, gdy tymczasem świadoma zgoda na ogołocenie pozwala odetchnąć ich duszy. Czego poszukiwali i co znaleźli wszyscy ci, którzy wybrali ubóstwo? Chodzi za każdym razem o to, aby różnymi sposobami, poprzez ogołocenie materialne, ubogacenie duchowe, szczęście istnienia, osiągnąć ten szczyt.

Kiedy podsumowuję moją własną drogę i kiedy analizuję wspólne cechy osób, o których przygodzie skreśliłam kilka słów, przychodzi mi na myśl słowo kluczowe: WYZWOLENIE! Każdy z nas miał uczucie zerwania z pewnego rodzaju niewolnictwem, które mu nie pozwalało ujawnić tego, co było w nim najlepsze. Nie jest już zanurzony w społeczność, która mu narzuca, czego on nie podejrzewa, sposób życia, mówienia i myślenia. Nie jest już uzależniony od dominującego społecznego modelu, który mu dyktuje, jak ma się ubrać, zachowywać, bawić się, biorąc wzór z ludzi bogatych, pięknych i sławnych. Każdy ma pragnienie rozwoju własnej oryginalności poprzez osobisty rozkwit swej inteligencji, swej woli, swego serca. W przekraczaniu zatroskania o własne dobro, wybierając dobro wspólne, każdy doświadcza życiowego „plusa”.

Taedium vitae, zniechęcenie życiem, przekształca się w gaudium vitae, w radość życia. Człowiek nagi, uwolniony od bezużytecznych rzeczy, które go przygniatały, w końcu oddycha, łapie oddech i odnajduje swą pierwotną naturę. W istocie jest on tylko szczęśliwy, pozostając w prostych, harmonijnych, serdecznych relacjach z sobie podobnymi. W głębi swego wnętrza każdy człowiek odczuwa pragnienie. Jest ono w człowieku jak rozwarta otchłań. Linia podziału przebiega między tymi, którzy starają się ją wypełnić, zagarniając ją dla siebie, oraz tymi, którzy czynią z tej otchłani okazję do wyjścia poza siebie.

Problemem początkowym jest mieć właściwy osąd samego siebie. Czy to, do czego jestem najbardziej przywiązany, pozostawia, ostatecznie, uczucie pustki, braku, przemijalności? Czy oderwanie się od tego byłoby dla mnie osłabieniem lub raczej wyzwoleniem? Oto sedno sprawy. Czy muszę ogołocić się z pewnych przyjemności, z pewnych kontaktów, które w końcu są tylko jak szampan, który mnie rozwesela? Czy powinienem wybrać radość nie tak powierzchowną, którą daje głęboka przyjaźń, kiedy moje serce przepełnia poszukiwanie szczęścia dla innych? Czy mam kontynuować pogoń za pieniędzmi i przyjemnościami, czy raczej zrezygnować z ulotnej euforii, aby dać odpocznienie mej duszy w tym, co jej przywraca pokój? Od odpowiedzi na te pytania zależy wartość i sens mojego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: Komentarze są moderowane, więc na ich pojawienie się trzeba czasem poczekać :) Mile widziany PODPIS pod komentarzem. Nie publikuję wypowiedzi zawierających LINKI REKLAMOWE. Ani takich, które nie licują z tematyką bloga.

Do pobrania