Posiadanie długów nie jest sytuacją komfortową. Czasem z konieczności, jak np. w przypadku kredytów hipotecznych na własne mieszkanie, bardzo często na własne życzenie - większość z nas jest w mniejszym lub większym stopniu zadłużona. Wskazanie z Listu do Rzymian "Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością" to rozwiązanie idealne, niestety rzeczywistość w tym temacie jest zupełnie inna.
Oczywiście nikogo nie namawiam do zadłużania się! Przeciwnie, sami staramy się nadpłacać nasz kredyt i nie wchodzić w nowe długi, mając nadzieję, że kiedyś nie będziemy ich mieli.
Co jednak zrobić, gdy długi już mamy i zabierają nam jakiś, często niemiały, procent naszych dochodów? Czy można zmienić stosunek do zadłużenia, może nie tyle je polubić, co wyciągnąć z tego faktu jakieś duchowe korzyści?
1. Konieczność systematycznej spłaty zadłużenia sprawia, że jesteśmy bardziej roztropni i rozważni w bieżących wydatkach, nasz domowy budżet z konieczności jest bardziej przemyślany.
2. Posiadanie długu uczy oszczędności i samoograniczania się w zaspokajaniu bieżących potrzeb, a także odróżniania ich od zachcianek, które inaczej łatwiej byłoby nam spełniać. Mamy okazję do ascezy.
3. Długi to często pokłosie naszych błędnych decyzji. Możemy wyciągnąć z tych lekcji wnioski. Nabywamy większej wrażliwości na problemy innych. Zyskujemy pewną mądrość i doświadczenie. Być może pomożemy komuś podjąć lepszą od naszej decyzję?
4. Zadłużenie obrazuje prawdę, że nasze życie na ziemi nie jest sielanką i obarczone jest trudem. To rzeczywistość niedoskonała i zawodna. Być może czujemy się rozczarowani tym, że realizacja naszych marzeń okazała się w praktyce tak kosztowna. Możemy skierować nasze pragnienia w stronę nieba, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną. Mamy przecież mieszkaniowy przydział w niebie wg słów Jezusa: "Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce."
5. Wreszcie, sięgając najgłębiej, materialny dług jest jakoś odzwierciedleniem naszej duchowej kondycji. Czy w jakiś sposób wszyscy nie jesteśmy dłużnikami? Wszyscy dzielimy egzystencjalne doświadczenie ułomności i braku, czujemy, że pierwotnie czegoś nas pozbawiono, że od początku czegoś nam brakuje. Jezus przedstawiany jest jako Ten, który skreślił nasz "zapis dłużny" - tylko On może uwolnić nas od osobistych długów.
Mam nadzieje, że tych kilka punktów sprawi, że życie z długiem będzie choć trochę lżejszym ciężarem do udźwignięcia!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Perełka z Listu do Hebrajczyków: Postępowanie wasze niech będzie wolne od zachłanności na pieniądze: zadowalajcie się tym, co macie. Wart...
-
Mijam w drodze do pracy reklamę z austriackim kurortem narciarskim podpisaną " Warto cieszyć się życiem ". Słuszna uwaga. Jak do...
-
Warto przemyśleć w kontekście Wielkiego Postu: Szalone nieumiarkowanie może być definiowane jako niespokojny duch wewnątrz pewnych sektoró...
-
Jezus mówi do nich: "Lisy mają nory". Nora i gniazdo to macierzyńskie obrazy oraz pierwsze potrzeby człowieka: dom, matka, jedzeni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
UWAGA: Komentarze są moderowane, więc na ich pojawienie się trzeba czasem poczekać :) Mile widziany PODPIS pod komentarzem. Nie publikuję wypowiedzi zawierających LINKI REKLAMOWE. Ani takich, które nie licują z tematyką bloga.