Odwaga umiarkowania

Z okazji trwających Światowych Dni Młodzieży kilka myśli papieża Franciszka z orędzia wygłoszonego w kwietniu 2014 r. "Błogosławieni ubodzy w duchu..." (Mt 5,3)


Kiedy poszukujemy sukcesu, przyjemności, egoistycznego posiadania i czynimy z tego bożki, możemy nawet doznawać chwilowego upojenia, fałszywego poczucia zaspokojenia, ale w końcu stajemy się niewolnikami, nigdy nie jesteśmy zadowoleni, jesteśmy pobudzani, by szukać coraz więcej.

Możecie więc mnie zapytać: jak konkretnie możemy sprawić, aby to ubóstwo ducha przekształciło się w styl życia, aby konkretnie wpływało na nasze życie? Odpowiem wam w trzech punktach.

1. Przede wszystkim starajcie się być wolni wobec rzeczy. Pan nas wzywa do życia ewangelicznego, naznaczonego umiarkowaniem, nieuleganiem kulturze konsumpcji. Chodzi o poszukiwanie tego, co najistotniejsze, nauczenie się ogołocenia z wielu tłumiących nas rzeczy powierzchownych i zbędnych. Zdystansujmy się od żądzy posiadania, od pieniądza najpierw traktowanego bałwochwalczo, a następnie marnowanego. Postawmy Jezusa na pierwszym miejscu. On nas może uwolnić od zniewalającego bałwochwalstwa. Pokładajcie ufność w Bogu, drodzy młodzi! On nas zna, kocha nas i nigdy o nas nie zapomina. Tak jak troszczy się o lilie polne (por. Mt 6,28) tak też nie pozwoli, aby czegokolwiek nam zabrakło. Również by przezwyciężyć kryzys gospodarczy, ludzie muszą być gotowi do zmiany stylu życia, do unikania wielu przypadków marnotrawstwa. Tak jak potrzebna jest odwaga szczęścia, tak też trzeba odwagi umiarkowania.

2. Po drugie, aby żyć tym błogosławieństwem wszyscy potrzebujemy nawrócenia w stosunku do ubogich. Musimy zatroszczyć się o nich, być wrażliwi na ich potrzeby duchowe i materialne. Wam, młodym, powierzam zwłaszcza zadanie, byście na nowo postawili solidarność w centrum ludzkiej kultury. W obliczu dawnych i nowych form ubóstwa — bezrobocia, emigracji, wielu różnego rodzaju uzależnień — mamy obowiązek być czujni i świadomi, przezwyciężając pokusę obojętności. Pomyślmy także o tych, którzy nie czują się kochani, nie mają nadziei na przyszłość, rezygnują z zaangażowania w życie, bo są zrażeni, rozczarowani, zastraszeni. Musimy nauczyć się przebywania z ubogimi. Nie wypełniajmy naszych ust pięknymi słowami o ubogich! Spotkajmy ich, spójrzmy im w oczy, wysłuchajmy ich. Ubodzy są dla nas konkretną okazją spotkania samego Chrystusa, dotknięcia Jego cierpiącego ciała.

3. Ale — i to jest trzeci punkt — ubodzy są nie tylko osobami, którym możemy coś dać. Również oni mają nam wiele do zaoferowania, aby nas nauczyć. Wiele może nas nauczyć mądrość ubogich! Pomyślcie, że jeden z świętych XVIII w., Benedykt Józef Labre, który spał w Rzymie na ulicy i żył z ofiar ludzi, stał się doradcą duchowym wielu osób, w tym szlachty i hierarchów. W pewnym sensie ubodzy są dla nas jakby nauczycielami. Uczą nas, że wartość osoby nie zależy od tego, ile posiada, ile ma na koncie w banku. Ubogi, osoba pozbawiona dóbr materialnych zawsze zachowuje swoją godność. Ubodzy mogą nas wiele nauczyć także o pokorze i ufności w Bogu. W przypowieści o faryzeuszu i celniku (Łk 18, 9-14) Jezus przedstawia celnika jako wzór, bo jest on pokorny i uznaje siebie za grzesznika. Także wdowa, która wrzuciła dwie drobne monety do skarbca świątyni jest przykładem ofiarności tych, którzy, chociaż mają niewiele lub nic, dają wszystko (Łk 21,1-4). 

Ewangeliczne ubóstwo jest podstawowym warunkiem, aby rozprzestrzeniało się królestwo Boże. Najpiękniejsze i najbardziej spontaniczne radości, jakie widziałem w czasie mojego życia, to radości ludzi ubogich, którzy mają niewiele rzeczy, do których są przywiązani. Ewangelizacja w naszych czasach będzie możliwa jedynie przez zarażanie radością.

Jak widzieliśmy, błogosławieństwo ubogich w duchu kształtuje naszą relację z Bogiem, z dobrami materialnymi i z ubogimi. W świetle przykładu i słów Jezusa dostrzegamy, jak bardzo potrzebujemy nawrócenia, aby nad logiką posiadania więcej przeważała logika bycia bardziej!


źródło

Zbytnie troski

Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy (Mt 6, 25-34).

Horyzont dnia dzisiejszego wydaje się rzeczywistością stworzoną na naszą miarę. Stąd wezwanie do tego, aby nie wybiegać zanadto w przyszłość - tą daleką, ale i tą całkiem bliską: dzień jutrzejszy. Trudno inaczej skupić się na tym, co aktualne. (O znaczeniu "dzisiaj" w modlitwie Ojcze nasz pisałem tutaj).

Chodzi nie o to, aby nie troszczyć się w ogóle, ale by nie troszczyć się "zbytnio" o zaspokojenie naszych podstawowych potrzeb: jedzenia, picia, odzieży. Uwalniający od tej przesadnej troski ma być kontekst zaufania w dobroć i opiekę Boga, który wie, czego potrzebujmy.

Nadmierne troszczenie się jest działaniem tyleż bezproduktywnym (Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?), co szkodliwym. Na równi z ułudą bogactwa, zbytnie troski uniemożliwiają wydanie duchowego plonu: Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne (Mt 13,1-23). Przesadna troska potrafi całkowicie zawładnąć naszą uwagą, zagłuszyć Boży szept, skutecznie odwracając uwagę od spraw zasadniczych, a także od potencjalnych rozwiązań.

Ważna jest również hierarchia naszych zabiegów o codzienność, tak często zaburzona. Jezus nie mówi starajcie się o wasze potrzeby, a potem - jak będziecie mieli trochę czasu - o królestwo. Mówi: Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie chodzi o to, że nasze potrzeby nie są ważne, ale o to, aby w codziennym zaaferowaniu sprawami tego świata nie zapominać o pierwszeństwie sprawach duchowych.

Minimalizm to m.in. sztuka wprowadzania ładu w nasz sposób myślenia, porządkowania uczuć, pozbywania się nie tylko rzeczy materialnych, ale także emocjonalnego balastu, który jakże często zatruwa naszą codzienność i odpowiada za "życie utrudnione".

Nadmierna troska o przyszłość rozprasza siły i paraliżuje nasze działanie w teraźniejszości. Chodzi zaś o to, aby podejmować z ufnością to, co przynosi dany dzień. Św. Ignacy Loyola mówi: Tak Bogu ufaj, jakby wszystko od Niego zależało, a nic od ciebie. I tak się wysilaj, jakby wszystko od ciebie zależało, a nic od Boga. Ważne, by podejmować codzienne wysiłki bez popadania w bezproduktywny lęk o przyszłość, w perspektywie zaufania Bogu...

Do pobrania