Szalone nieumiarkowane

Warto przemyśleć w kontekście Wielkiego Postu:

Szalone nieumiarkowanie może być definiowane jako niespokojny duch wewnątrz pewnych sektorów nowoczesnej gospodarki, podjudzający ludzi do odrzucenia uzasadnionych ograniczeń i do zaspokajania nieuporządkowanych namiętności. To nie tylko problem ekonomiczny, lecz moralna i psychologiczna wada wytrącająca wszystkich z równowagi. Gdy szalone nieumiarkowanie dominuje, często wprawia cały system w konwulsje – tak jak to widzieliśmy podczas kryzysu kredytów subprime (wysokiego ryzyka) w 2008 r. To zjawisko wystarczająco niebezpieczne, by zniszczyć cały system finansowy.

W codziennym życiu dostrzegamy szalone nieumiarkowanie w tendencji pragnienia uzyskania wszystkiego natychmiast, bez względu na konsekwencje. Każdy "musi" mieć najnowszy gadżet, nawet jeśli go nie potrzebuje i tak naprawdę nie może sobie nań pozwolić. Szalony brak zahamowań prowadzi do niestabilnej gospodarki z okresami boomu i recesji, zadłużenia i stresu. Tworzy zimną, mechanistyczną ekonomię, rządzoną przez pieniądze. Przyczynia się do powstania materialistycznej kultury. Kultury preferującej ilość i użyteczność nad jakość i piękno. Koniec końców szalony styl życia prowadzi do szalonej ekonomii.

Tutaj dochodzimy do Wielkiego Postu. Jego celem jest wszak zwalczanie złych nawyków moralnych i praktykowanie powściągliwości – jest to zatem znacznie więcej niż zwykła rezygnacja z tabliczki czekolady. Pomyślmy o rezygnacji z nawyków pielęgnujących szalone nieumiarkowanie, prawdziwą przyczynę naszego ekonomicznego upadku. Dobry Wielki Post oprócz osobistych korzyści, takich jak wewnętrzny pokój, oderwanie od świata i większa wolność duchowa może także ocalić naszą gospodarkę. 


Fragment artykułu Johna Horvata na portalu PCh24 - ciąg dalszy: tutaj.

Modlitwa, post, jałmużna

Przed nami Wielki Post. Jego istotą jest pójście za wskazaniami Jezusa: drogą modlitwy, postu i jałmużny. Są ze sobą ściśle związane. 

Modlitwa
Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił (Mk 1,32-35).

To mój ulubiony fragment dotyczący modlitwy. Wyobrażam sobie Jezusa, gdy wychodzi z domu Piotra przez nikogo niezauważony. Poprzedni dzień musiał być dla Niego bardzo ciężki, zakończył się zapewne późno w nocy. Mimo to Jezus wstaje, gdy jeszcze było ciemno i wędruje przez uśpione miasto, aby modlić się na osobności. Jezus, podobnie jak my, musiał podjąć wysiłek, by znaleźć czas na modlitwę.

To mi przypomina, że mam szukać miejsc oddalonych od codziennego zgiełku i hałasu, miejsc, w których mogę przebywać sam na sam z Bogiem. Może to być cisza porannej modlitwy lub piętnaście minut rozmowy z Bogiem wieczorem.

Post

Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca (Oz 2,16).

Żyjemy w kulturze małego wysiłku i szybkich efektów, w której post i modlitwę traktuje się jako coś obciążającego i trudnego. Jednak dobrobyt, który rozleniwia i zniewala, możemy zamienić na „dobry byt” - odkrycie na nowo postu i modlitwy jako daru daje nam ogromną szansę na doświadczenie Boga.

W poście nie chodzi o doskonalenie dla doskonalenia. Post nie jest okazją do zrzucenia kilku kilogramów lub poprawienia obrazu samego siebie. Jeśli nie jest skierowany na rozwój relacji z Bogiem i odkrywanie Go w sobie, wtedy nie jest to chrześcijański post. Ściśle wiąże się też z pokorą. To nie miejsce na napinanie duchowych muskułów. Dlatego czasem lepiej doświadczyć porażki w naszych wielkopostnych planach. Post jest przede wszystkim łaską, prośmy o nią.

To czas próby. W poście chodzi o odczuwalny brak - nie mam czegoś, co normalnie byłoby dla mnie dobrem i przyjemnością, a często jest gdzieś moim zniewoleniem. Św. Jan od Krzyża nasze przywiązania porównał do splotów liny. Gruba lina składa się z wielu splecionych ze sobą pojedynczych nici. Łatwiej zerwać poszczególne nitki, ale niemożliwe jest zerwać całą linę. Nie warto się szamotać, lepiej rozplątywać pojedyncze włókna. Dlatego post to nie miejsce na heroiczne czyny, ale na niepozorne, drobne wyrzeczenia.

Pościmy, by przekonać się na własnej skórze, że nasze życie nie zależy wyłącznie od stanu konta lub pełnej lodówki. Jesteśmy w rękach samego Boga. Potrzebny jest zarazem post cielesny i duchowy, post od obrazów, hałasu, nadmiaru informacji, post od telewizji, internetu, radia. Bóg mówi: wyprowadziłem cię na pustynię, by okazało się, co naprawdę nosisz w sercu. Post jest przygotowaniem do nawrócenia, pokazuje, co naprawdę we mnie siedzi. Widzimy swoje leniwe wnętrze, które nie akceptuje dyskomfortu i niewygody.

Jałmużna
Czy zwieszanie głowy jak sitowie i użycie woru z popiołem za posłanie - czyż to nazwiesz postem i dniem miłym Panu? Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków. (Iz 58,5-7)

Jałmużna jest duszą postu, bo pogłębia w człowieku miłość, uczy go dawać coś w ukryciu. Św. Jan Kanty pisał, że dla niego nie ma właściwie innej formy pokuty niż jałmużna. Bo ona przemienia wewnętrznie, rodzi miłość.

Św. Augustyn: Nie wierzę, aby post wystarczył sam w sobie. Twoje wyrzeczenia będą dla ciebie owocne, jeżeli będziesz hojny dla innych.

Nie chodzi tylko i wyłącznie o  dawanie pieniędzy, i to najczęściej tych, których nam zbywa, ale dawanie siebie, poświęcenie uwagi komuś, poświęcenie czasu też sobie!

Nie zawsze pieniądze są ważne i konieczne. Może to będzie godzina w hospicjum, odwiedzenie kogoś samotnego, dodatkowy czas z rodziną? Niematerialna pomoc, nieprzeliczona na monety czy banknoty. Czas dla siebie, aby trochę zgłębić własną duszę....

"Hojnie siejesz, hojnie zbierasz" - łatwo zagłuszyć sumienie wrzuconą kwotą do puszki, ale czy to tylko o to chodzi?



Życzę sobie i Wam dobrego Wielkiego Postu! W tym czasie nie będę publikował wpisów. 
Proszę Was także o modlitwę za moją Rodzinę. Ja także będę o Was pamiętał...


***

Przy pisaniu wykorzystałem fragment wpisu Jałmużna autorstwa Tomasza na Drodze do prostego życia tutaj. Polecam także wpis Stopnie jałmużny tutaj.

Podziel się tym, co lubisz

To tegoroczne motto akcji dożywiania dzieci w Afryce Wyślij pączka do Afryki, organizowanej przez misjonarzy kapucynów. Apel o udział w niej zamieściłem już na Drodze do prostego życia, ale ponawiam go w tym miejscu dla Czytelników Chrześcijańskiego minimalizmu. Pretekstem do dobroczynności są pączki i Tłusty Czwartek.

Radość podniebienia ze zjedzenia jednego pączka niewiele różni się od radości zjedzenia kolejnych pięciu, które będą tylko powtórką z rozrywki (nie mówiąc już o łakomstwie). Tymczasem okazuje się, że utrzymanie w Afryce dziecka w szkole i posiłek dla niego kosztuje... 1,65 zł, czyli nawet mniej niż dobry pączek! Namawiam zatem do umiaru w jedzeniu i wsparcia tej pomysłowej akcji!

Można to zrobić wysyłając e-pączka (czyli kwotę, którą wydałbyś na pączki) za pośrednictwem strony: www.paczek.kapucyni.pl. Co ciekawe, autorem akcji jest kapucyn i misjonarz brat Benedykt Pączka :)

Na co zostaną przeznaczone środki zebrane z akcji Wyślij pączka do Afryki przeczytacie tutaj.
E-pączka wyślecie tutaj (moduł wpłat na dole strony). 


Łatanie rzeczywistości

Jak zaczniesz robić coś na wariata, przekroczysz granice swojego lęku, znajdziesz  i środki, i ludzi. Jeśli zaczniesz planować, koniec z tobą - mówi siostra Małgorzata Chmielewska. 

Przypomina mi św. brata Alberta Chmielowskiego, a wcześniej św. Franciszka z Asyżu. Tyle, że jest niewygodnie aktualna, a przy tym bezkompromisowo nazywa rzeczy po imieniu:


...musimy przyjąć do wiadomości, że nasze dobra materialne są tylko zadaniem. Taka jest wizja chrześcijańska. Nie mamy tego na wieczność, tylko zostało nam to zadane. 


Ktoś, komu się w życiu udało i urodził się w lepszym momencie, w lepszej rodzinie, z lepszymi zdolnościami albo dzięki swojej pracowitości dorobił się pieniędzy, musi wiedzieć, że one nie są jego własnością. Świat według Ewangelii jest światem wartości odwrotnych do wartości tego świata. Jezus mówi o tym bardzo wyraźnie. Stąd ci, którzy mają się lepiej, mają też zobowiązania w stosunku do tych, którzy mają się gorzej. 

Jeżeli chcemy uważać siebie za chrześcijan, to powinniśmy się zgodzić na to, żeby się posunąć na ławce. My, którzy mamy przywileje, powinniśmy powiedzieć, że rezygnujemy z ich części. W tym kierunku powinno iść kształtowanie chrześcijańskiego sumienia. 


Jak spotkasz żebraka, najpierw spójrz mu w oczy. Z tym mamy problem. Żebyśmy rzucania tej złotówki nie traktowali jak haraczu za nasz święty spokój i dobre samopoczucie. Żebyśmy oczami Chrystusa spojrzeli na tego człowieka. Jeżeli spojrzymy oczami Chrystusa, to ten człowiek okaże się kimś zupełnie innym. 


Powyższe słowa zaczerpnąłem z wywiadu: Siostra Chmielewska: Nie oceniajmy za szybko


Ale to nie tylko mocne słowa, to przede wszystkim niesamowite świadectwo życia, które jest ciągłym przekraczaniem barier, poczucia bezpieczeństwa, sprawdzianem zaufania w Bożą Opatrzność.


I jeszcze fragment rozmowy Wszystko, co uczyniliście:

- ...musi mi to sprawiać ból. Tylko tak można patrzeć na człowieka ubogiego. Co nie znaczy, że samo patrzenie wystarczy. Ale żeby zrobić krok dalej nie mogę siedzieć w luksusowym samochodzie i wracać do swojego luksusowego domu – nawet z poczuciem, że zarobiłam na nie uczciwą pracą. Chrystus mówi wyraźnie, że nie wystarczy zachowywać przykazania.
- Mówi bogatemu młodzieńcowi: ,,Sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie”.
- I ,,gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze”.
- Jak to rozumieć? Czy chrześcijanie mają przestać być dyrektorami fabryk, pracodawcami?
- Oczywiście, że nie, choć znam i takie przypadki. Dano nam wolność, a Chrystus namawia i zaprasza. We Francji zetknęłam się z kimś, kto zajmował bardzo wysokie stanowisko, był bogaty, ale w którymś momencie postanowił wziąć na serio Ewangelię. Nie zrezygnował ze stanowiska, bo od jego pracy zależał los podwładnych, ale zrezygnował z oznak zewnętrznego bogactwa i wziął pensję sprzątaczki w swoim przedsiębiorstwie.
- Zastanawiam się, czy chciałbym z kimś takim prowadzić interesy...
- A dlaczego nie? Skoro jego firma dobrze prosperuje i on nadal służy ludziom swoim talentem? Zresztą w którymś momencie – gdy zaczął w swoim domu przyjmować biednych – pożałował, że zrezygnował z wysokiej pensji, bo mógłby dzięki niej materialnie wspierać ubogich. Ale wtedy zrobił następny krok: krok z a w i e r z e n i a. Czym więcej ludzi przyjmował, tym więcej otrzymywał od innych. I tak nauczył się Chrystusa i Ewangelii. Bo Ewangelii nie można się nauczyć, jeśli się nią nie żyje. Tu nie pomoże ani katechizacja, ani pobożne lektury. Jak z miłością, której też nie można się nauczyć z książki – trzeba przechodzić przez nią, ucząc się całe życie.

- To, o czym mówię, jest wezwaniem Chrystusa. ,,Wszystko, co uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, mnieście uczynili...” Czy można być solidarnym mając mnóstwo i nie dzieląc się z innymi? Jakaż to jest solidarność? Zjazdy i kongresy o ubóstwie, których koszta organizacyjne pozwoliłyby wyżywić setki ludzi? To nie wystarczy, podobnie jak dawanie tego, co mi zbywa. Dopiero dawanie tego, co mnie kosztuje – prawdziwa ofiara – ma jakąś cenę. To jest droga doskonałości chrześcijańskiej także dlatego, że nas uwalnia. Człowiek, który zaczyna się wyzbywać ,,dóbr świata tego” staje się wolny.
- Czy żeby poczuć się wolny mam pozbyć się komputera?
- Oczywiście nie, sama posługuję się np. telefonem komórkowym. Ale jest wiele przedmiotów, które wydają się niezbędne, a w rzeczywistości tłumią w nas Boże życie. Ilu polskim rodzinom telewizor przesłonił wszystko? Nie tylko niedzielną Mszę, ale i siebie nawzajem.

- Nikt mi jednak nie wmówi, że dobrym katolikiem, który rzeczywiście idzie za Chrystusem, może być człowiek, który tonie w bogactwach i dla którego liczy się przede wszystkim zarabianie pieniędzy. Już w Starym Testamencie powiedziano: nie będziecie mieli bogów cudzych przede mną. Niestety, to przykazanie bardzo prosto przekłada się na naszą rzeczywistość – ciągle gonimy za nowym samochodem, nowym domem, nowym telewizorem... I jesteśmy zniewoleni.

Refleksja na dzisiaj: Nie wystarczy pisać o chrześcijańskim minimalizmie. Nie wystarczy tylko o nim czytać. Chrystus zapowiadał, że królestwo niebieskie zdobywają ludzie gwałtowni. Radykalizm siostry Małgorzaty stawia nasze dostatnie życie i okruchy miłosierdzia, do jakich się poczuwamy, pod znakiem zapytania. Taka jest rola proroków: pokazywać bolesną prawdę o nas i wzywać do nawrócenia. Dobry temat na zbliżający się Wielki Post. Jaka będzie nasza odpowiedź?



O łataniu rzeczywistości: Siostra Małgorzata Chmielewska na TED Warsaw:




Do pobrania